W gaju palm daktylowych.
Kicia R. i Dziadek T. śpią na dziko, a rano zaliczają szalony przejazd przez Atlas Wysoki.
Kicia Rożek i Dziadek T. śpią na dziko, w gaju palm daktylowych. Kicia Rożek bardzo boi się mutantycznych, afrykańskich mrówek nadchodzących zewsząd. Dzielnie podgrzewa mleko na ognisku i patrząc w saharyjskie gwiazdozbiory ostatecznie błogo zasypia.
Poranne kilo mandarynek i jajówa zmieniają kierunek podróży o 180 stopni (przejście na drugą stronę drogi). Już po chwili pędzą z kierowcą perełką (Kicia w ogóle wpada totalnie w twardość i błysk oczu pustynnych Berberów). Kierowca twierdzi, że jest elektrykiem, ale dla Kici Rożek jest mistrzem rajdowym. Szalony przejazd przez Atlas Wysoki, nadaje Kici Rożek królicze tempo bicia serca, kilkukrotną śmierć w oczach i bezgraniczną radość w sercu. Na wysokości 2160m przypomina sobie o zimie (rzuca nawet Dziadka T. śnieżką), a następnie psuje jej się wzrok, góry ktoś ewidentnie pomalował pastelami (?!).
Ostatni kierowca tego dnia wciska im hajs i hasz. Witamy Marakesh.
- Dziadku T., ale zajebiście było!
- Kiedy Kiciu?
- Teraz Dziadku! Już wspominam…
P.s. Kicia Rożek tęskni za lustrzanką. Zdjęcia z telefonu to nie ta bajka.
Udostępnij ten post
Twitter
Google+
Facebook
Reddit
LinkedIn
StumbleUpon
Pinterest
Email