Laos
Dzisiaj nie będzie tekstu. Dzisiaj będzie o kombinacji kiciowych pasji: podróżowaniu i robieniu filmików.
Miłego oglądania i … dajcie znać czy Wam się podoba tj. czy Kicia ma iść tą drogą?
PS. Kicia poleca oglądanie na słuchawkach oraz w jakości full HD.
Nadszedł czas rozstania z Pumpkinami; Y. rusza na Południe (Kambodża), L. rusza na Północ (Chiny), Kicia R. i Sir Last ruszają na Zachód (w stronę Tajlandii).
Uwaga. Dzisiejszy post w ogóle będzie mocno trącił Kicią Coelho, czyli filozoficznymi banałami o tym czym jest podróż, bo obiecała… Natomiast Kicia R. przecież nie zmusza nikogo do czytania; można sobie na przykład od razu przeskoczyć do filmiku na dole i w ten sposób odhaczyć czytanie posta.
Kicia R. kontynuuje rzeczną tułaczkę przez Laos, czyli spływa do kolejnego, niewielkiego miasteczka - Nong Khiaw. Wszystko to dzieje się wciąż w doborowym towarzystwie Y. i L., nieustannie cudownych ludzi, z którymi czas płynie leniwie, bez towarzyskich przymusów czy zbędnych small talków. Zwracają się do siebie nawzajem per Pumpkin, z racji wielopólnego uwielbienia dla lokalnej, domowej zupy z dyni.
Sir Last zagaduje kelnerkę: ‘Przepraszam, a sajgonki po laotańsku to, co to znaczy?
Z Wietnamu do Laosu mini bus odjeżdża raz dziennie.
W tym zdaniu zawiera się wszystko, łącznie z tym, że tego dnia z całego przygranicznego miasta Dien Bien Phu zebrało się tylko kilka osób podróżników i kilka osób lokalnych zmierzających do Laosu; nie jest to bardzo popularny kierunek i przejście graniczne. Rozklekotany minivan przemieszcza się nieśpiesznie, zatrzymując tu i ówdzie, sprawnie zabierając na pokład różne towary do przewiezienia (blacha dachowa, worki z jedzeniem, wiadro z czymś żywym) wypełniając tym samym swą całą dostępną przestrzeń.