KOH LANTA
Kicia R. i Sir Last są totalnie pokonani przez relaks jaki wymusza na nich tropikalna wyspa. Nic się nie dzieje. Prawie.
Kicia R. i Sir Last przypływają na tropikalną wyspę. Kicia R. nigdy nie widziała tylu szczęśliwych ludzi na raz. Przyjezdni, turyści, lokalni, koty, rybki. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, zrelaksowani. Rano, wieczorem, w nocy. Na plaży, na ulicy, przed bungalowem. Wszechobecny chillout. Kraina szczęśliwości. Czasem miga ktoś z zabandażowaną nogą czy ręką niczym wspomnienie jakiejś kraksy na skuterze. Jednak wciąż miga uśmiechnięty. Ryba w sosie mango, kalmary grillowane z orzeszkami nerkowca, banany smażone polane miodem. I płatki czekoladowe z mlekiem (śniadania akurat robią sami, w denkach od butelek po wodzie, dzięki Tomasz za łyżkę!).
Gdy na horyzoncie błyska, to znak że zbliża się burza. Ale nawet ona nadchodzi tu zawsze leniwie, jakby z opóźnieniem (Błysk! Będę u Was za godzinę albo dwie! Błysk!). Ileż to czasu na schowanie prania z powrotem do domu.
Na południu rządzi bambus. Zbudowane są z niego całe restauracje, domy, meble, a nawet takie detale jak klamki, okna, czy kubki na kawę. Cudownie sprężysty i woodoporny. (Kicia zachwyt!).
Kicia R. i Sir Last w masce do snorkelingu (jedna na zmianę, kto to będzie potem dźwigał) unoszą się na powierzchni cieplutkiej wody (właśnie tak ciepłą nalewa sobie Kicia do wanny w europejskie wieczory) i obserwują podwodne życie (rybki, kraby i morskie ogórki nie uciekają tylko dalej leniwie skubią, co tam im skały przynoszą). Mijają godziny, a potem dni spalonych pleców i łydek od słońca (posmarować się wcześniej kremem z filtrem? Przecież to szkodzi rafie!). A po kilku dniach, gdy skóra zejdzie już z pleców, Kicia R. i Sir Last wypływają na morze. Krystalicznie czyste głębiny i przecinające się ławice pełne mieniąco-kolorowych i różnoformatowych rybek (Kicia przeżywa istny głębinowy zachwyt! I ta cisza pod wodą!).
Pewne sprawy zdają się być wpisane w wyspiarskie życie na stałe. Masaże ciała, spektakularne zachody słońca i tysiące piaskowych krabików przemykających jak pył po plaży. Jednak obok tego całego odprężenia…
Kicia R. ma wrażenie, że wszystko tu jest czarno-białe. Turyści-lokalni. My-oni. Bariera ciężka do pokonania. Brak komunikacji językowej przyczynia się do zawężenia manewrów, by wyjść z przypisanych ról. Zachód-Wschód. Bikini-Hidżab. Karaoke-Azan. Kicia stara się nie oceniać, przyjąć jak jest ze wszystkich stron. Tylko w którymś momencie jej postawa rozbija się o rybołóstwo i współczesne niewolnictwo. Wieczorem ogląda: https://www.theguardian.com/global-development/2014/jun/10/supermarket-prawns-thailand-produced-slave-labour.
Następnego dnia, gdy Kicia R. widzi, że ktoś na piasku zrobił okrąg z kamieni i napisał ‘She said Yes!’, ma przed oczami całą gamę możliwości na co ona mogła się zgodzić. A na co nie.
Udostępnij ten post
Twitter
Google+
Facebook
Reddit
LinkedIn
StumbleUpon
Pinterest
Email